GrecjaHellada to nie tylko ojczyzna olimpijskich igrzysk. To także ojczyzna europejskiego winiarstwa. Wiadomo wprawdzie, że wino pochodzi najprawdopodobniej gdzieś ze zboczy Kaukazu, może z Armenii, a może z Gruzji, jednak to Grecy uczynili z niego jeden z podstawowych produktów spożywczych antycznego świata. Chleb, ser, oliwki i wino to podstawowe pożywienie królów, pasterzy, żołnierzy czy kupców. No i oczywiście filozofów. Wina pito dużo, choć na ogół rozcieńczano je wodą, hołdując zasadzie, że mocne nie rozcieńczane wina piją tylko barbarzyńcy. Nie tylko zresztą wody dodawano do wina. Często zaprawiano je miodem, ziołami, a niekiedy nawet kozim serem, mąką, cebulą. Z tamtych też czasów wywodziła się praktyka konserwowania wina, przez dodanie do niego sosnowej żywicy, co dało początek dzisiejszej retsinie. W czasach antyku wina w Grecji produkowano tak wiele, że stało się ono ważnym artykułem eksportowym. Zresztą jeszcze w Polsce szlacheckiej, a więc w wieku XVII i XVIII wina z Grecji, przede wszystkim małmazja, cenione były na równi z węgierskimi, a znacznie wyżej niż francuskie czy włoskie.
W ostatnim jednak stuleciu greckie wina przeżyły prawdziwy upadek. Ogromna produkcja tanich win stołowych, w tym wspomnianej wcześniej retsiny, łatwo znajdowała nabywców wśród rzesz odwiedzających Grecje turystów. O jakość nie opłacało się starać, nikt zresztą nie myślał o winach inaczej niż jako o dodatku do posiłków. Jedynie niektóre wina słodkie, z których tradycyjnie słynęły greckie wyspy oparły się niszczącemu wpływowi masowej turystyki. Szkoda, bo potencjalnie greckie wina mają ogromne możliwości rozwoju. Wielka ilość własnych, nieznanych gdzie indziej szczepów, duże zróżnicowanie gleb i mikroklimatów i oczywiście wiekowe tradycje tworzą dla rozwoju winiarstwa sprzyjające warunki. O tym że potencjalne możliwości są ogromne świadczą przecież niezłe greckie wina, które znaleźć można w sklepach w Anglii czy w Niemczech. Nie jest to jeszcze zjawisko masowe. Dobrych producentów nie ma tak wielu jak w innych winiarskich krajach, ale widać wyraźnie początek odrodzenia.
W Polsce niestety importerzy nas nie rozpieszczają i jeśli chodzi o wina greckie to nadal na naszych półkach królują najtańsze stołowe wina o nazwach, jak złośliwie napisał, któryś z brytyjskich krytyków, dziwnie przypominających środki czystości: Demestica i Imiglykos. Nie warto im poświęcać specjalnej uwagi, chyba że w obliczu działania siły wyższej. Rozglądając się po sklepach można, z pewnym trudem znaleźć przyzwoite greckie wino. Zdecydowanie łatwiejsze życie mają tu zwolennicy win białych. Warto poszukać przede wszystkim win z wyspy Santorini, wytwarzanych z odmiany assyrtiko. Wyrosłe na czarnej wulkanicznej skale winogrona dają wina mocne, intensywne, bardzo mineralne, jednocześnie orzeźwiające z dobrą kwasowością. Kupując wina czerwone nie warto eksperymentować. Szukajmy przede wszystkim dwóch apelacji gwarantujących przyzwoity na ogół poziom czyli Nemea z Peloponezu i Naoussa z leżącej na północy Grecji Tessalii.